czwartek, 4 maja 2017

Ile jest warta twoja macica

Ładnych kilka lat temu mieliśmy łowców skór, czyli zespoły karetek które pomagały swoim pacjentom zakończyć życie na ziemskim padole. Podawały pawulon na rozluźnienie mięśni, co powodowało zgon. A z tego już prosta droga do biznesu życia. Zawiadamiano lub polecano konkretną firmę pogrzebową, a z tym wiązała się dobra prowizja. Jak to mówią *kasa nie śmierdzi*, a petent i tak by umarł. Kiedyś na pewno, ale czy już teraz. Historia ta wstrząsneła opinią publiczną i słusznie. Obecnie mamy do czynienia z jej nową wersją. Jaką? 

1.500 zł. Tyle jest warta twoja macica. Tym razem ginekolodzy postanowili dorobić do swoich pensji. Proceder jest następujący: jeśli już urodziłaś dziecko, to jesteś już w grupie zainteresowania. W sumie już z niej skorzystałaś, a masz podwójną motywację do życia. Czyli idealnie. 
Idziesz na badania, bo tak trzeba, bo tak dobrze. Robią ci cytologię a wyniki okazują się niepokojące. Nic jeszcze dokładnie nie wiadomo ale pada słowo klucz, które sieje lęk. HPV. Warto się zdecydować na zabieg usunięcia macicy...tak na wszelki wypadek. To kosztuje 1.500zł. No nie dasz tyle żeby spokojnie żyć??? Żeby nie zostawić dziecka samego na świecie? No pewnie że dasz, wszystko dasz byle cieszyć się jego widokiem jak najdłużej. Dasz się pokroić dwa razy, byle było dobrze.

Takie poświęcenie jest chwalebne, niestety na darmo. Tu wcale nie chodzi o twoje zdrowie, a o pieniądze. I to duże. Kilka, kilkanaście pacjentek w miesiącu daje niezły wynik.

Sprawa została skonsultowana z innym lekarzem, starej daty. Takim co jeszcze leczy, a nie tylko zarabia. Okazuje się, że badanie zostało źle zrobione, w złym momencie cyklu i że wszystko jest dobrze. Ale czy każda kobieta po usłyszeniu takiej diagnizy nie straci głowy. Podda ją pod wątpliwość. Przecież lekarz ma leczyć, pomagać, a nie szkodzić. I to w tak inwazyjny sposób.     

Gdyby takie zdarzenie miało miejsce raz, można uznać to za pomyłkę. Ale nie jeśli w przeciągu 2 miesięcy 3 znajome kobiety miały tę wątpliwą przyjemność spotkać się z taką diagnozą. To taczej nie przypadek. 

Wnioski pozostawiam wam. Natomiast na pewno warto 10 razy się zastanowić zanim dacie sobie cokolwiek wyciąć. Nie na darmo zawód lekarza w przeciągu ostatnich lat bardzo stracił na zaufaniu społecznym.


Zdjęcie pochodzi z portalu Gazeta.pl

  

wtorek, 9 sierpnia 2016

Podglądaj: Stalowe Magnolie

Są filmy, które z nami zostają na zawsze, mają w sobie tę nieuchwytną wartość która czyni je bezcennymi. Jak najlepsze wino, nie starzeją się, a z czasem nabierają coraz to nowych znaczeń. Dla mnie jednym z takich dzieł, bo trzeba mu to oddać, iż jest to dzieło wyjątkowe, są Stalowe Magnolie. Film ten ostatni raz oglądałam 20 lat temu, kiedy byłam dzieckiem i pamiętam, że zrobił na mnie ogromne wrażenie. To co mnie w nim zachwyciło to piękno bohaterek i ich siła.

Po tych latach muszę utwierdzić się w dziecięcym przekonaniu. Każda z bohaterek jest piękną indywidualnością. Mamy kolaż problemów i osobowości, drogę życia, strategię radzenia sobie z rzeczywistością. Tak równoległą do naszej.

Nic jednak zadziwiającego, że film ten zachwyca i zostaje na dłużej, jeśli spojrzymy na wybitną obsadę. Można pokusić się nawet o stwierdzenie, że dość karkołomnym było w jednym miejscu zgromadzić tyle znakomitości:
Sally Field, Julię Roberts, Shirley MacLaine, Dolly Parton, Daryl Hannah, Olympia Dukakis.
To nie mogło się nie udać, wyjątkowo udać.



Aby skusić Was jeśli jeszcze nie widzieliście Stalowych Magnolii, lub było to zbyt dawno, zostawiam dialogi, które mnie osobiście złapały za serce:

- Przeszkadzam?
- Nie, krzyczę na męża, ale mogę to zrobić później.

Przyciągam wszystko oprócz chłopców i pieniędzy.

Od 50 lat wyznajemy jedną zasadę: nie istnieje coś takiego jak naturalne piękno. Spójrz na mnie, trzeba włożyć wiele pracy żeby tak wyglądać.

Ostatnio mój mąż był nastawiony romantycznie w `72. Zamknął warsztat żebym mogła go utrzymywać.

- Drum nigdy nie strzeliłby do damy
- Tak, to prawdziwy gentleman, założę się że wyjmuje naczynia ze zlewu  zanim tam nasika

- Jesteś im starsza tym głupsza
- A ty im starsza tym brzydsza

Najlepsze co mogę o niej powiedzieć to to, że nie ma błędów ortograficznych w tatuażach.

Nie mogłabyś wykrzesać z siebie odrobiny entuzjazmu. Odrobinę, żebyś się nie spociła.

To moja rodzina i kocham ich, ale wyglądają jakby ich ktoś wyrzeźbił z żółtego sera.

Co się stało, jesteś w tak świetnym  humorze, zdeptałaś jakiegoś dzieciaka?

Staram się nie jeść zdrowej żywności. Im szybciej moje ciało odmówi mi posłuszeństwa, tym lepiej.

Chcę im zrobić coś, co się pięknie zamraża.

- Przetną ją prawie na pół by wyjąć nerkę
- W cyrku często to robią

-...a jakiś samochód parkuje w jej garażu przynajmniej raz w tygodniu
- No i wydało się, mam romans z mercedesem

Ja nigdy się nie martwię, bo wiem że to robisz za nas obie.

- Zauważyłam, że robią mi się kurze łapki
- Czas biegnie kochanie i nagle zauważasz, że biegnie po twojej twarzy

Nie był złym facetem, ale go odrzuciłam i wyszłam za mąż za jednego z dwóch totalnych szmaciarzy.

Ludzie są dla mnie uprzejmi tylko dlatego, że mam więcej pieniędzy niż sam Pan Bóg.

Nie jestem wariatką, po prostu od 40 lat jestem w złym nastroju.

- Jestem stara i mam swoje zasady
- Prowadzisz trudną grę
- W jej wieku powinna grać tylko w teleturniejach

Wszędzie rozpoznam ten charakter pisma. Piszesz jak maniakalny morderca.

...i nie czytam książek, bo jak są dobre to robią z nich mini seriale.









wtorek, 31 maja 2016

M jak molestowanie

Sponsorem tego posta będzie słowo na M. I nie będzie to M jak miłość, ale M jak molestowanie. To nie jest miły i wdzięczny temat jak: które szminki najlepiej utrzymują się na ustach, ani jaka pozycja w łóżku da ci najlepszą satysfakcję. Raczej należy do tych brudnych… o którym lepiej nie mówić, nie myśleć. Niestety jest on zakrojony na szeroką skalę, nie wiem jak na świecie, ale na pewno w Polsce. Niestety niewiele się dzieje, by coś się zmieniło. Czyli jest bardzo źle.
Przerażającym jest zjawisko molestowania seksualnego. O tym się nie mówi i nie myśli na co dzień. Idąc ulicą i widząc piękne kobiety, dziewczyny, nie sposób myśleć, że mogłyby być skalane. A niestety doskonała większość jest. Bardzo wiele osób obojga płci tego doświadcza. Obowiązuje zmowa milczenia, a już tym bardziej nie pociąga się do odpowiedzialności sprawców. Może to być wujek, przyjaciel rodziny, nauczyciel, kolega, znajomy, tatuś… każdy. Kat- bo nazywajmy rzeczy po imieniu, oczywiście nie robi nic złego, to że cię dotyka, maca, obłapuje, mówi sprośne rzeczy, sugeruje, gwałci… to przecież nic takiego. Tak wyraża swoją sympatię, czuj jaki dotyka cię zaszczyt…

Dlaczego o tym piszę? Oczywiście z doświadczenia. Złego doświadczenia. A kiedy wspomnę o tym jednej czy drugiej koleżance okazuje się, że one mają podobne. Raczej nikt nie podejmuje tematu pierwszy, bo to wstydliwy rozdział życia. Osoby dopiero się decydują się na zwierzenia, gdy ktoś inny się przyzna, że miał podobne przeżycie. I jak na razie mam zastraszająco wysokie statystyki. Prawie 100%. Prawie każda moja koleżanka czy znajoma miała jakiś chociażby epizod molestowania na tle seksualnym. Osoby te przyjęły winę na siebie. Najczęściej mówią, że to było tak dawno… po co o tym mówić. Wspominać. Tak, było, minęło… Wieki temu… Jako dziecko, nastolatka… Nie, rodzina nie wie, bo to wstyd. W sumie to nikt więcej nie wie…

Bardziej obrzydliwe niż sam fakt zdarzenia, jest to, iż ofiara ma poczucie winy, a nie oprawca. Ona nie powie nikomu, no bo jak… może to ona sama prowokowała, zachęcała, nęciła. Bo jak tu się oprzeć takiemu świeżo rozbudzonemu ciału… to jej wina… wielka wina… Albo już się z tym pogodziła. Temat zamknięty. No tak zamknięty, bardzo hermetycznie. A dopóki się go nie otworzy to niewiele się zmieni.

Ja też w nią nie wierzyłam. Byłam na praktykach w szkole średniej. Właściciel miejsca w którym je odbywałam był uznanym w środowisku autorytetem na skalę krajową, a nawet światową. A to, że upatrzył sobie mnie, powinnam uznać za zasługę. Tak samo jak to, że zwabiał mnie w oddalone od wszystkich miejsca i macał obleśnie sapiąc do ucha. Opowiadał jaka to jego żona jest zła i zimna, a ja go tak dobrze rozumiem. 16 latka doskonale rozumiejąca ponad 40latniego faceta… Był bardzo zdziwiony dlaczego się opieram, wszak poprzednia praktykantka odbywała z nim regularne stosunki śpiąc w jednym łóżku z jego córką. Rano buźka w czółko dla córeczki na dzień dobry, kopa do szkoły i szybka akcja w jej łóżku. Toż to z pożytkiem doczesnym i wiecznym dla takiej młodej dziewczyny. Nauczy ją życia, pomoże zdobyć kontakty, zaistnieć w hermetycznym środowisku. A to, że da mu trochę swojego ciała, przecież  jej nie ubędzie…

Przemoc jest zawsze zła, bez względu czy ma postać psychiczną lub fizyczną. Niestety na dziś wymierzenie sprawiedliwości jest trudne do wyegzekwowania. Ofiara oczywiście bierze wszystko na siebie, może to ze mną coś nie tak, ja zawiniłam, ja zrobiłam, sprowokowałam. To wstydliwe, lepiej odpuścić temat. Ludzie nie chcą o tym mówić, słyszeć. Nic dziwnego, że osoba która tego doświadczyła obawia się obwiniania i ostracyzmu ze strony rodziny, bliskich.
Jakiś dłuższy czas temu o tym, że była molestowana mówiła Anka Mucha. Tak, ta sama której przecież wszystko się w życiu udaje, jest sławna, ma kasę, świeci na ściankach. Ludzie wolą oglądać na Pudelku co jadła albo w co się ubrała, niż jak mówi coś ważnego. Wtedy zatykają uszy krzycząc: po co to robi, kogo to obchodzi, po co się obnaża?! Po tych wyznaniach zalała ją fala hejtu. Takich rzeczy się nie mówi. No właśnie mówi! Głośno i dobitnie. Po to, by ofiary przestały czuć się osamotnione, bezsilne, a sprawcy bezkarni.

Rząd podjął temat aborcji, a nie podjął tematu przemocy. Ale zrobię to ja.




niedziela, 29 maja 2016

Sprzątać każdy może, ale czy warto...

Pamiętam jak dziś, kiedy byłam mała, jak sobota zamieniała się w istny koszmar. Moja rodzicielka i ciotka za ścianą, zawzięcie od godzin porannych usilnie jechały na szmacie, czytaj zaczynały wielkie porządki. Robiły to oczywiście na wkurwie. Rozchodziło się o to, że wszystko muszą zrobić same, a zamiast mieć chwilę czasu by odpocząć po tygodniu pracy, muszą sprzątać. Czy musiały? Nie, nie musiały. Czy były zobligowane robić to same? Także nie. Ale jakiś wewnętrzny przymus pchał je w stronę tego obowiązku oraz wielkiej frustracji. Czy robiły to dobrze- także nie, bo jeśli sprzątaniem można nazwać wrzucanie wszystkiego z biurka do szuflady, jak leci, to mamy cudowny efekt zewnętrznego ładu i wewnętrznego chaosu. Czyli mizerny.

Sprzątanie jak większość czynności fizycznych wymaga myślenia i planowania. Z moich obserwacji wynika, że nie każdy się do tego nadaje. Trzeba wysilić percepcję. Samo odkurzenie nie wystarczy, trzeba patrzeć globalnie, na przykład sprawdzić czy pajęczyny nie wiszą jak anielskie włosy na choince, a tu środek lata.

Miałam tę niewątpliwą przyjemność poznać tajniki sprzątania oraz myślenia w kilku strategicznych miejscach. Po pierwsze w stajni. Tam można się nauczyć jak osiągnąć efekt czystości przy optymalizacji sił. Jak zamiatać hektary wokół stajni, by zużyć ich jak najmniej. Wywalać niezliczone taczki gnoju, by energii zostało jeszcze na jazdę. Praca ta wzbudziła we mnie także dziką namiętność do mycia okien. Jest ona syzyfowa jak się domyślacie, ale włożona w dobry system, staje się szybka. A świadomość, że 60% światła nie dociera przez brudne okna, daje dodatkowy zastrzyk motywacji.

Kolejnym wspaniałym miejscem treningowym była praca pokojówki w hotelu 5* w Holandii. Tam nie było czasu na myślenie. Tam trzeba było mocno wysilić umysł, opracować strategie i nie dać się zajechać na śmierć. Na początku byłam powolna, zagubiona, płakałam w schowku na ręczniki z przemęczenia i bezradności. Później szłam jak burza, mogłam kołczować innych. Te fizyczne prace nauczyły mnie myślenia i organizacji. To była ciężka szkoła, jednakże przydatna przy całokształcie twórczości. W późniejszych czasach przydatna w każdym innym miejscu. Zapewne dałoby się owe kompetencje wypracować w mniej bolesny sposób, ja wybrałam wersję hard- całkiem nieświadomie.

Do czego zmierzam. A mianowicie do sensu sprzątania. Ono mnie wbrew pozorom relaksuje, trochę się spocę, jednak od razu czuję, że żyję. Aczkolwiek dziś, z perspektywy czasu uważam, że mój czas jest cenniejszy niż machanie mopem. Mogę przeznaczyć go na coś bardziej wartościowego. Nie warto sprzątać na siłę, bo tego oczekuje teściowa, perfekcyjna koleżanka czy ktoś, kto wie lepiej. Są osoby którym naprawdę sprawia to przyjemność i niech się tym zajmują. Ja chętnie im za to zapłacę. W tym czasie poczytam książkę, opanuję strategię jak opanować świat, pójdę na randkę.

Drogie Panie. Może warto odstąpić komuś ten zaszczyt- latania ze szmatą i zadbać o siebie. Mówisz, że nie masz czasu na mały tuning, zrzucenie kilogramów, zafarbowanie odrostów, zrobienie paznokci? Na to wszystko co sprawi, że poczujesz się ze sobą lepiej, a w ten sposób ulżysz światu? Przemyśl to, bo jemu to się zapewne przyda. Masz za to czas wkurzać się, że znowu MUSISZ, że znów wszystko na twojej głowie, że się nie wyrabiasz. Powiesz: jak cię na to stać to płać, mnie nie stać. To nie jest kwestia pieniędzy, tylko myślenia. W tym czasie mogłabyś zarobić więcej, niż sam koszt wynajęcia do tego osoby, spożytkować go bardziej efektywnie w perspektywie długoterminowej.

Ale my polki jesteśmy siłaczkami. Weźmiemy wszystko na siebie, zrobimy perfekcyjnie. Master Chef, Perfekcyjna Pani Domu, Seks Instruktorka i Sexy Mama w jednym…

Jak chcesz robić wszystko sama, twój wybór. Pytanie tylko czy warto.





czwartek, 19 maja 2016

Jak nie dać się wykastrować kobiecie

Patrzę i obserwuję. To co widzę wcale mi się nie podoba. Mamy erę silnych kobiet. Kobiet, które muszą być silne, bo częstokroć same zgotowały sobie taki los. Już nie muszą jeździć na traktorach, ale często trzymają w garści zbyt wiele. Czy to dobrze? Oczywiście, że nie. Bo z jednej strony muszą być silne- bo muszą, a z drugiej robią coś strasznego...kastrują WAS- facetów. Robią to z mężami, chłopakami, synami i wnukami. A później się dziwią, że nie macie jaj. Płaczą "gdzie ci mężczyźni", a nie potrafią uszanować męskości.

Panowie. Dziś odezwa do WAS. Nie dajcie się wykastrować! Na potęgę Posępnego Czerepu, ku chwale swojej i ojczyzny. Lub kogokolwiek chcecie...Ale zróbcie coś z tym.

Kobieta nie będzie szanować mężczyzny którym może rządzić.
Mężczyzna który nie ma swojego zdania, który oddaje swoje życie we władanie kobiecie, jest z góry przegrany. Traci swój autorytet w jej oczach. Może na początku jej się to podoba, ale za chwilę będzie stękała, że wszystko jest na jej głowie. No jest, bo sama tego chciała...Będzie nim pomiatać i ustawiać. Wystąpi także brak szacunku jeśli nie może na nim polegać. Kiedy w chwilach kryzysowych to ona musi stoczyć walkę, a nie on. Niestety matki często chowają swoich synów na pizdofletów, którym nic nie wolno. Bić- absolutnie bo się spocą, łazić po drzewach, bo to niebezpieczne, umyć naczyń, bo mamusia to zrobi lepiej. A w razie W sama się wszystkim zajmie. Nie wiedzą później jak walczyć o swoje, nie mówiąc już o niewiaście. Kupią sobie rurki, stoją 3h w łazience i w sumie nie wiadomo o  co z nimi chodzi. Taka hodowana roślinka oczekuje później od kobiety wszelkiej decyzyjności i stawania do boju. Niestety związek z takim panem potrafi przetrwać o zgrozo bardzo długo, ku męczarni jednej i drugiej strony.

Chcesz być męski w swoim pojmowaniu i szanowany przez kobietę? Miej swoje zdanie, pasje, waleczne serce i odwagę. Nie siedź w łazience dłużej od niej. Daj jej poczucie bezpieczeństwa i tego, iż można na Tobie polegać.

Nie pytaj jej czy możesz wyjść na piwo z kolegami, bo jeśli musisz to robić to znaczy, że coś jest nie tak. Nie mówię, że masz być bucem i arogantem, nie liczyć się kompletnie z jej zdaniem.
Jednakże, aby to była zdrowa relacja, musisz funkcjonować także poza nią. To znaczy mieć kumpli, przyjaciół, znajomych. Zamykanie się w swoim światku 1:1 jest fajne we wstępnej fazie. A później się robi jak woda w stawie, lekko stęchle i cuchnąco. Natomiast jeśli jej się to nie podoba, to zastanów się jaki jest tego powód. Zazdrość, zaborczość, nieufność? Czy tego chcesz doznawać przez najbliższe miesiące czy lata swojego życia?! A jeśli ona nie potrafi zorganizować sobie czasu bez ciebie, to także oznacza, że z nią coś nie tak.


Odmawia ci seksu? To bardzo źle...
Za Freudem nie przepadam. Uważam, że był popieprzony i miał równie popieprzone w głowie. Ale nie zaprzeczam, że niektóre jego wnioski są bliskie z prawdą i rzeczywistością. Jedną z podstawowych potrzeb faceta jest aktywność seksualna. Manipulowanie facetem przez seks, jest stare jak świat. Zastanów się tylko czy godnym partnerem jest ktoś, kto tobą manipuluje. Brak seksu podkopuje u panów poczucie własnej wartości, sprawczości. Odbiera energię życiową, wchodząc już takie bardziej energetyczne obszary. Co tu dużo mówić. Mężczyzna jest stworzony do seksu. Nie mówię, że jest zwierzątkiem i jak poczuje chuć, ma iść w tango jak wygłodniały wilk. Mówię natomiast, że to bardzo ważna strefa budująca jego obraz siebie. Mój znajomy kumpel prawnik, specjalizujący się w rozwodach, zawsze powtarza: koniec seksu to koniec związku. Prędzej czy później to musi runąć. Albo może ruszyć w kierunku zdrady.


Współistnij, ale nie uzależniaj się i nie rzucaj wszystkiego.
Mam wrażenie, iż ludzie błędnie postrzegają bycie w związku. Dobry związek daje możliwość rozwoju, wzrostu, a nie hamuje go. Nikt nie może od ciebie wymagać porzucenia wszystkiego, odcięcia się od świata zewnętrznego i kompletnego skupienia na drugiej osobie. Czym innym jest współistnienie, a czym innym uzależnienie. Niestety bardzo często słyszę od mężczyzn, że oni już nie chcą związku, bo w poprzednim tyle poświęcili, tak się wypalili, że już nie są w stanie. To nie była relacja, ale jakieś więzienie. Nic dziwnego, że po więzieniu można mieć traumę. Często sami się daliście tam zamknąć. Dobrze jednak wyciągać wnioski na przyszłość. Druga osoba ma być wsparciem i inspiracją, a nie blokiem i hamulcem. Są ludzie pełni życia, którzy pod wpływem nowej miłości gasną, zamykają się i przestają funkcjonować. Mieli pasje, zainteresowania, grali na perkusji czy zbierali zapałki, teraz nastały nowe rządy którym się podporządkowali i nic po tym nie zostało. Tylko praca, dom, rozczarowanie i pustka. Wspólne siedzenie na kanapie, obżeranie się i obwinianie o niespełnione ambicje, jeszcze nikomu dobrze nie zrobiły. To jest akurat pewne.

Wolność i zaufanie to największy dar jaki można dać z siebie drugiej osobie. Trzeba go też umieć dla siebie wyegzekwować. A seks...nie bez powodu panowie możecie się prokreować do śmierci...




Z kim masz do czynienia dowiesz się podczas rozstania

Powiedzonek a propos tego z kim mamy do czynienia i jak trudne jest to do odgadnienia na początku, jest wiele. Zaczynając od beczek z solą, a kończąc na traceniu z głupim i mądrym.
Poznajecie się, jest miło, słodko i przyjemnie. Przykrywacie się miłością- w wersji optymistycznej, jak ciepłą kołdrą, pod którą zawsze można się schować. Kotków, Myszek, Skarbeczków, nie ma końca. Kwiatuszki, prezenciki, kolacje...Start jest przeważnie imponujący. Czy równie imponujące bywają napisy końcowe? Nieczęsto. Ale to właśnie one pokazują z kim mamy do czynienia.

Na początku mamy osobę w wersji demo- czyli demonstracyjnej. Miłej, słodkiej, ugodowej, skłonnej do niespodzianek i poświęceń. Jej życie jawi się fascynująco, jako niekończące się pasmo sukcesów. Jesteśmy oczarowani, a nawet zaczarowani, iż dane nam jest poznać tak fascynującą osobę. Nie ma to nic wspólnego z rutyną poprzedniego związku, dialogów sprowadzonych do kwestii braku masła czy wyrzucenia śmieci. Awantur i pretensji. Z tą nową postacią możemy godzinami rozmawiać o wszystkim, upojeni jej zapachem oraz urokiem...

Po tym etapie najczęściej zaczynają wypadać trupy z szafy...W zależności jak pojemna jest szafa i ile trupów się w niej mieści, wylewa się na nas kubeł zimnej wody. Jej temperatura zależy od stopnia rozczarowania. Nagle się okazuje, że ktoś nie jest gotowy na związek, ma problem z alkoholem, lubi zabalować w stopniu znaczącym, słowo wierność wymazał ze słownika, jest hazardzistą... Przy tym wszystkim bałaganiarz jest najmniejszym przewinieniem. Sytuacja albo się rozwija pomimo wszystko, albo zostaje ucięta.

Ale ze wszystkich etapów znajomości, długo czy krótkoterminowej, wiemy z kim mieliśmy do tej pory do czynienia, dopiero wtedy kiedy dochodzi do rozstania. Po takim doświadczeniu możemy powiedzieć, że kogoś poznaliśmy. Zaczynają się szantaże emocjonalne, tragedie, awantury, kompletna obojętność. Najlepsze są "podziały majątku". Kto bierze kanapę, blender czy kota...Nie mówiąc już o mieszkaniu czy samochodzie. Prezenty zostawiamy czy oddajemy. Teraz dopiero okazuje się co jest czyje, kto czuje się bardziej pokrzywdzony, kto więcej siebie w tę relację zainwestował. Co się komu należy.

Moją ulubioną historią jest ta, w której żona by zostawić po sobie zgliszcza, rozbiła młotkiem toaletę oraz umywalkę w łazience. Widocznie czuła się bardzo pokrzywdzona.

Więc zanim powiesz, że znacie się jak łyse konie...poczekaj do tego momentu. Chyba, że on nigdy nie nastąpi.