Piersi, cycki, cycuszki, bimbałki
lub Wielkie Kurwy, jak kto woli.
Nie będzie to post z cyklu:
kochaj siebie taką jaką jesteś, jesteś piękna naturalną. Piersi są niewątpliwym
atrybutem kobiecości i jeśli mieścisz się w normie to rzeczywiście… przyjmij to
z dobrodziejstwem inwentarza. Sprawa ma się całkiem inaczej jeśli masz duży, wielki,
ogromny biust lub nie masz go wcale. Przeżywasz gehennę, bo ludzie nie
rozmawiają z tobą, a z nim, zastanawiając się jak TO wygląda i funkcjonuje.
Ubierasz się maskująco by nie było go widać. Na myśl o obmacujących
spojrzeniach masz ochotę puścić pawia… Przeżywasz swój, najczęściej cichy,
dramat. Co z tego kiedy ci mówią, ciesz
się z tego co masz. Jeśli nie jest to powód do radości, a depresji,
rozpaczy. Masz za duży biust i najchętniej byś go sobie odcięła. Masz za mały i
marzysz by urósł choć odrobinę.
Na skraju rozpaczy
Doskonale rozumiem taką sytuację,
sama mam duży biust i kiedy dorastałam koleżanki dopiero zaczynały nosić
staniki dla lansu, a ja już z potrzeby, dużej potrzeby. Czułam się napiętnowana.
Kiedy faceci obleśnie gapili się na mnie, miałam ochotę walnąć ich nie tylko w
twarz. Rozmawiali nie ze mną, a z moim biustem. Kobiety w rodzinie miały także
duże piersi, ale nie wpadły na to, żeby ze mną o tym porozmawiać. A czułam się
źle, okropnie, na cenzurowanym. Bywały dni, że nie chciało mi się wychodzić z
domu, żeby nikt się na mnie nie patrzył… marzyłam o tym by zmalał, albo
przestał być tak widoczny. Jasne, można ubrać się w luźne ciuchy, co jednak nie
do końca jest rozwiązaniem.
Dziś idę bez skrępowania ulicą. Przyjmuję
komplementy, odważnie o tym rozmawiam. Jednak okres nastoletni wspominam jako
koszmar. Dlatego rozumiem dlaczego Marta Wierzbicka nazwała je „wielkimi
kurwami”. Jak w każdym takim przypadku, nie zrozumie tego nikt, kto tego nie
przeżył. Jak to jest kiedy ludzie rozpoznają cię po biuście- ta z tym wielkim
lub ta bez cycków, tak?!
Moja koleżanka M. (30 l.) jest psychologiem. Ma ogromny biust. Podobnie
jak ja kiedy inne dziewczyny dopiero nabierały kształtów, ona już miała
miseczkę C- D. To sprawiło, że ubierała się chłopięco, w koszule, spodnie, byle
nie podkreślać figury. Jej mądrzy rodzice widząc co się dzieje, zaproponowali
jej sfinansowanie operacji zmniejszenia biustu na 18-ste urodziny. M.
odetchnęła z ulgą, w końcu normalność. Nie podjęła wtedy wyzwania, ale wiem, że
powoli się do tego przygotowuje. Jako dorosła kobieta i psycholog. Bo tak
wielki, nazwijmy to wprost, przerośnięty biust, ładny nie jest. Grawitacja
ciągnie go w dół, jest ciężki, niszczy kręgosłup, ubrania źle wyglądają.
Dlatego każdej kobiecie z
falującym biustem z serca polecam odwiedzić butik z dobrą brafitterką. Dobierze
odpowiedni rozmiar, fason i kształt. Będzie to kosztowne- nie
zaprzeczam, ale naprawdę warto.
Drugą
stroną medalu są dziewczyny z tym maleńkim biustem. Na co dzień można posłużyć
się dobrą bielizną, ale w niej nie śpisz oraz przychodzi czas, że pora ją
zdjąć. Przed sobą i nie tylko. Znam dziewczyny co zawsze kochają się w staniku,
bo tak się krępują. Akceptacja męża czy chłopaka na nic się nie zda. To ich prywatne
getto. W młodym wieku rówieśnicy potrafią być bezwzględni, zawsze znajdą czuły
punkt. Nazywanie kogoś deską, czy przezywanie, wyśmiewanie, dla bardzo
wrażliwej osoby, może prowadzić do załamania, depresji, samobójstwa. To są
bardzo poważne kwestie, których nie można bagatelizować.
Rozwiązanie. Czasami tylko radykalne
kroki dają rezultaty. Jeśli tak bardzo ci ta sprawa ciąży na sercu, duszy i
psychice, zrób operację. Uskładaj pieniądze, zadziałaj. Nie porozmawiaj z osobami które znają temat od środka, a nie tymi którzy
będą cię hamować przed działaniem. Weź sprawy w swoje ręce. Jedynie do czego się
przyczepię to twój wiek, żeby takich decyzji nie podejmować w zbyt młodym
wieku. Bo jeśli masz naście lat, hormony ci buzują, wiele może się
zmienić. Ważne żeby to była dojrzała decyzja. Zawsze przed takimi
zabiegami rozmawia się z psychologiem, masz czas na zastanowienie. Określisz
"za" i "przeciw". Nie bój się zmian na lepsze. Jasne trzeba
się liczyć z bólem poopreacyjnym, efektem końcowym, ale warto zmieniać swoją
rzeczywistość, czuć się ze sobą dobrze.
Jest tylko jedna osoba z którą spędzisz całe życie… jesteś to TY.
Znam osobę która miała kompleks odstających uszu. Były odstające, ale nie jakoś straszliwie, w mojej opinii, nie jej. Strasznie ją to uwierało. Nosiła rozpuszczone włosy, dużo o tym mówiła. Myślała o nich z obrzydzeniem, była to ogromnie ciążąca na niej skaza. I zrobiła to, poddała się operacji w wieku dwudziestu kilku lat. Dziewczyna odżyła. Stała się pewniejsza siebie, radośniejsza, odważna. Oczywiście komentarze na początku były: na co ci to, zwariowałaś... Później wszyscy zapomnieli, a ona jest szczęśliwsza.
Zmiany. Śmiejemy się z celebrytek, które zoperowały to czy tamto. My
możemy się śmiać i tyle naszego, a jeśli one miały odwagę to zrobić, czyli
zmienić co je uwierało, są zwycięzcami. W Polsce nie ma jeszcze tolerancji na
takie przemiany, jednakże to TWOJE życie, masz prawo zrobić z nim wszystko co dla
ciebie najlepsze. Powiesz, że to duży wydatek. Tak, jednak nie ma rzeczy
niemożliwych. Jeśli tego bardzo pragniesz, niszczy ci to psychikę, nie ma za
wysokiej ceny.
* zamieszczone zdjęcia nie są moją własnością, ich źródłem jest
sieć