Czy każdy zasługuje na wielką miłość? Nie! Każdy dostanie to, co sobie weźmie, a raczej na co sobie nie pozwoli. Mało to romantyczne, za to wielce pragmatyczne. Na przykład na bycie kryzysową narzeczoną lub męskim kołem zapasowym. A jak to wygląda od środka?
Cień ostatniej szansy. Zawsze mnie ciekawi, jak nierównomiernie rozkładają się u ludzi kompetencje. Jakie mogą zachodzić dysproporcje. A jak wiemy wielce reklamowana harmonia wcale nie jest głupia. Szczęśliwe życie- cokolwiek to znaczy, obejmuje nie tylko spełnienie zawodowe, a przede wszystkim osobiste. Znam bardzo wiele przypadków ludzi, którzy doskonale radzą sobie w biznesie, odnoszą sukcesy, a ich życie uczuciowe jest katastrofą. Myślimy na skróty: on ma kasę i pozycję, więc zapewne ogarnia wszystko. No niezupełnie. Sama się na tym łapię, jak chcę sobie dokopać. Jak to, niedomagasz w tym obszarze? Zła, zła dziewczynka.
Ł. jest bardzo ogarniętym życiowo facetem, w wieku 26 lat zarabiał tyle, że niejeden mógłby mu pozazdrościć. Jest dobrym człowiekiem, nie doszedł do tego po trupach, ale swoją pracą. Mieszkanie kupił za gotówkę, urządził i nabył kilka innych artefaktów. Bardzo dobrze porusza się po codzienności, w sprawach biznesu ma najkrótsze i najskuteczniejsze rozwiązania, bez podważania sumienia. Natomiast jego sprawy sercowe to porażka. Chciałby założyć rodzinę, leży mu to na sercu. Jednak od wielu lat nie ma stałej partnerki, a te z którymi się spotykał nie miały takich ambicji lub on nie trafiał w ich gust. Zwalanie na to, że nie miał w domu dobrego przykładu jest błędem, ponieważ jego rodzice bardzo się kochają. Wcale nie tak powoli zaczęła dotykać go desperacja, a jak wiemy, to jeden z najgorszych doradców.
Kryzysowa narzeczona. Ł. doszedł do ściany. Postanowił, iż jak pozna w miarę fajną dziewczynę, która będzie zainteresowana związkiem na stałe, to nie będzie czekał na fajerwerki, szybko się oświadczy, w końcu ustatkuje. No i poznał dziewczynę. Wprawdzie nie w jego typie, ani fizycznym ani psychicznym, za to chętną, domniemam równie zdesperowaną. Dziewczyna z małego miasteczka dobijająca 30stki, już jest mocno w plecy z planami małżeńskimi. Jakieś 5 lat. Dobrali się prawie idealnie. Ona nie jest dla niego atrakcyjna fizycznie, mają inne zapatrywania na życie. Ona chce żyć w małym rodzinnym miasteczku, on dalej robić karierę w Warszawie. Jemu zależy na poziomie życia, ona ma do tego stosunek ambiwalentny. Ona wierząca, on nie bardzo. Jedno w prawo, drugie w lewo. Czyli prawie wszystko się zgadza. Rozmawiałam, tłumaczyłam, że to prędzej czy później się rozpadnie. Teraz jeszcze przecierpi tę sytuację, ale jest perspektywa, że do końca życia będzie budził się koło widoku osoby na widok której będzie mu się wszystkiego odechciewało. Zagości żal i niespełnienie. Okazałam się nieskuteczna.
Nie z tego powodu, ale jakoś drogi nam się rozeszły. Myślałam, że jednak ten związek umrze śmiercią naturalną. Choć jedno zawalczy o coś lepszego. Nie. Po 2,5 roku nadal są razem, słodkie fotki na fb to dokumentują. Tylko żaru w tym brak. Najgorzej jak się ktoś uprze...
Ciekawa jestem jak ta sytuacja wygląda z jej perspektywy, bo kompletnie jej nie znam. Jakoś mój znajomy nie doprowadził do spotkania tłumacząc, że będzie zazdrosna, a i tak już grzebie mu w kompie i telefonie. Czyli pełne zaufanie, fundament udanego związku już jest. Czy jakby wiedziała, że mu się nie podoba, w żaden sposób, dalej by z nim była? A może on też nie jest dla niej atrakcyjny, ale trzeba wyrobić plan na życie...
Brzydka ona, brzydki on... Brzydcy ludzie jakoś się przyciągają. To nie jest moja ocena ich urody. Sami uważają się za mało atrakcyjnych, więc nie mierzą za wysoko. Łapią się cienia ostatniej szansy. Boją się, że przetrącony absztyfikant lub kuśtyczka odjedzie jak ostatni pociąg na zadupiu, a oni już nikogo nie znajdą. Znów desperacja jako główna motywacja.
Kolejny Ł. Jak na faceta mało atrakcyjny, trochę zaniedbany- te kilka kilogramów mógłby zrzucić i od razu poczułby się lepiej. A jednak jakiś urok w nim był. Co ciekawe chłopak z nadwagą gustował wyłącznie w chudzinkach (spotykam się z tym nie raz). Chciał sobie tym coś dorobić, bo przeważnie miał dziewczyny w typie Gwiazdy. Tipsy, opalenizna tunezyjska, mocne utlenienie włosów... Pobawiły się trochę chłopakiem, pociągnęły kasę i szły dalej. W końcu się poddał.
Napatoczyła się panna z nadwagą, dziwną szczęką, w typie oazowiczki: jakaś niekształtna spódnica, związane w warkocz włosy, zero mejkapu. Doszedł do wniosku, że zamknie oczy i za ojczyznę posiądzie ten wianek. Wszystkim wokół tłumaczył, że piękna nie jest, ale ma dobre serce. Widocznie wystarczy. Są małżeństwem od jakiegoś czasu, mają już 2 dzieci. Szybko im to poszło. Nawet bardzo. Trzeba było szybko działać... tyle, że on ogląda się za pięknymi paniami, a ona o czym myśli...tego nie wiem. Ja natomiast myślę o ich wyborach. Podobno prowizorka utrzymuje się najdłużej. A relacje międzyludzkie niewiele mają wspólnego z logiką.
Niech on zwariuje na twoim punkcie. Niech ona kocha cię całym sercem.
Nie odbieraj sobie szansy na szczęście i prawdziwą miłość, bez znaczenia czy masz 30, 40, 50 czy 60 lat, bo będzie narastać w tobie rozczarowanie i zgorzknienie.To jak postrzegają cię inni w dużej mierze nie ma nic wspólnego z tym jak robisz to ty. Myślisz o sobie źle? Jesteśmy wobec siebie bardzo krytyczni i najczęściej zaniżamy swoja "wartość rynkową". Kiedy dopada nas kryzys, popatrzmy na sytuację z perspektywy czasu. Po radykalnych decyzjach jak ślub z osobą której może nawet nie lubimy, będzie tylko gorzej. Szambo żalu wybije prędzej czy później. Odkręcenie sytuacji będzie trwało dłużej, niż wcześniejsze wyplątanie się. Czy warto zmarnować sobie życie? Czy mało jest nieszczęśliwych ludzi by dołączać do ich grona? Może warto poczekać na kolejny pociąg, a nóż okaże się Złotym.