„Zrobiła sobie cycki” takie słowa są
piętnujące i pejoratywne, jednak bardzo wygodne by je w kogoś cisnąć. Walimy
słowami bez zastanowienia, wszak to nie kosztuje, a jaka satysfakcja. Ale te
cycki czasami trzeba rzeczywiście zrobić. Szczególnie jak w przypadku
dzisiejszej Bohaterki.
Moim Gościem w poprzednim *cyckowym
poście* była Paulina brafitterka. Dzięki niej poznałam Alicję. Kiedy Paula mi o
niej opowiadała nie mogłam nie wykorzystać okazji by jej nie poznać, a ona jest
na tyle otwarta oraz szczęśliwa z nowym biustem, że zgodziła się na małe
zwierzenia.
Poprosiłam Alicję by opowiedziała o
swoich doświadczeniach z dużym biustem, operacją i sytuacją po zabiegu.
Osobiście bardzo mnie jej słowa wzruszyły , cieszę się razem z nią jej obecnym
stanem.
W wieku 16 moje piersi urosły do monstrualnych
rozmiarów. Nie było wtedy staników na tak duży biust, a już tym bardziej
staników sportowych. Wtedy po prostu przestałam ćwiczyć i pogodziłam się z
myślą, że życie z takimi cyckami wygląda po prostu inaczej.
Po paru latach zaczęły się problemy z
kręgosłupem. Na imprezach co chwile marudziłam, że chcę usiąść, bo bolą mnie
plecy. Wieczorami, jak wracałam po całym dniu na studiach lub później po pracy,
rozpinałam stanik, bo tak bolały. Często nawet zdejmowałam go w toalecie przed
wyjściem. Przytyłam i zaczęłam czuć się ze sobą bardzo źle. Kiedy tylko
podejmowałam próby ćwiczenia, kończyło się otarciami, a nawet krwawiącymi
ranami.
Przyjaciółka już od pewnego czasu podsyłała mi
informacje na temat operacji biustu, ale jeszcze się bałam takiej decyzji. Aż w
końcu doszło do tego, że po kilku godzinach chodzenia musiałam się kłaść, bo
miałam wrażenie, że kręgosłup złamie mi się na pół. Miałam już wtedy dobrze
dobrane staniki, ale to nie przynosiło ulgi. Na stałe miałam odciśnięte
ramiączka od stanika na ramionach. Budziłam się na dzień dobry z bólem
kręgosłupa.
W 2012 zdecydowałam się w końcu na operację
zmniejszenia piersi. Na prywatny zabieg nie było mnie stać, ale okazało się, że
NFZ robi takie. Więc podjęłam walkę o miejsce w kolejce. Najpierw musiałam
otrzymać skierowanie od lekarki rodzinnej do chirurga plastycznego ze wskazaniem
operacji. Udało mi się dostać skierowanie bez problemu, ale wiem, że
inne dziewczyny miały z tym problemy. Należy wtedy chodzić do lekarzy, aż do
skutku! Następnie odczekujemy kilka miesięcy na wizytę u chirurga. W międzyczasie
należy załatwić np. zaświadczenie od ortopedy, że mamy zmiany w kręgosłupie i
wskazana jest operacja zmniejszenia oraz
opinia od psychologa. W moim przypadku były to już nieodwracalne zmiany odcinka
szyjnego.
I tak wylądowałam
u chirurga plastycznego z moim biustem 80J. Nawet nie zajrzał do dokumentacji,
od razu powiedział, że konieczny jest zabieg.
Wyznaczono mi termin na początek 2013 roku.
Niestety z powodu różnych zmian strukturalnych i bałaganu w szpitalu operacja
bardzo mocno się odwlekła. W końcu wylądowałam na stole operacyjnym w czerwcu
2013 roku. Miałam wtedy 27 lat.
Bardzo bałam się bólu i pierwszych dni po
operacji. Co ciekawe zaraz po, przestał boleć mnie kręgosłup. Od razu! Jakby
ktoś magiczną różdżką usunął cały ból. Piersi wcale tak nie bolały, mimo, że
jestem osobą nadwrażliwą na ból. Życie było cudowne! A one piękne i malutkie ;)
Żółte, sine, ale malutkie. Przed operacją sporo schudłam, żeby potem biust mi
nie oklapł ;) Skończyłam z rozmiarem biustu – 70D, czyli idealnym!
Jakie są koszty takiej
operacji, ewentualne dofinansowanie?
Jak pisałam wcześniej, operacje można
zrobić prywatnie. Ale to koszt od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu tysięcy
złotych. Na NFZ ponosimy tylko koszt stanika i opatrunków, które robimy w domu.
Wtedy największy koszt to stanik pooperacyjny, który kosztował nieco ponad
200zł. Później piersi należy przemywać, smarować i czasem opatrzyć. Koszty
maści, bandaży, wody to maksymalnie 50zl miesięcznie. Potem oczywiście dochodzi
smarowanie blizn, w zależności od tego jak komuś bardzo przeszkadzają, można
używać najtańszych smarowideł na blizny, albo mega drogich (ponad 100zł). Mnie
blizny nie przeszkadzały i nie są aż tak widoczne, żeby je fanatycznie kremować
;)
Powrót do normalnego życia zajmuje
kilka dni. Jednak całkowite wygojenie piersi trwa od pół roku nawet do roku.
Co najzabawniejsze. Trzeba się nauczyć
chodzić na nowo! Każda zoperowana kobieta ma wrażenie, że piersi ciągną ja do
podłogi i chodzi zgarbiona z podniesionymi ramionami do góry. To jest najtrudniejsza
rzecz po całej operacji, zmienić postawę ciała, poza oczywiście podjęciem
decyzji o niej ;)
Wiem że nie odbyło się bez
komplikacji. Czy możesz o tym opowiedzieć?
W moim przypadku lekarze nie przeczytali
dokumentacji medycznej jaką dostarczyłam i skończyło się zakrzepicą w bardzo
ostrym wydaniu. Na dobę zostałam całkowicie unieruchomiona w łóżku. Potem
musiałam codziennie dostawać zastrzyki w brzuch. Najgorzej, że po wyjściu ze
szpitala musiałam sama je sobie robić. Mój brzuch wyglądał jak jeden wielki
siniak. Prawie rok trwała moja walka z zakrzepicą, zastrzykami, lekami doustnymi
i bieganiem na badania krwi co 3 dni. Ale ją wygrałam! Nie biorę już leków i
regularnie ćwiczę.
Co dla Ciebie zmieniło się
od czasu operacji, nie tylko fizycznie ale zwłaszcza psychicznie...
Wszystko! Odzyskałam życie. Dostałam szansę na
drugą młodość. Z tak dużym biustem jaki miałam, bez względu na to co założyłam
i tak wyglądałam wulgarnie. Wszyscy zwracali uwagę na moje piersi. Nie mogłam
biegać, ani ćwiczyć. Nawet obciąć sobie paznokci u stóp! Teraz jak idę
na imprezę to mogę być pierwsza i wyjść ostatnia, mogę przetańczyć całą noc. Nic
mnie już nie boli, bez problemu mogę ćwiczyć. W lato skóra pod piersiami mi nie
gnije. Mam staniki we wszystkich kolorach tęczy i wszystkich możliwych fasonach.
Co najlepsze, mogę nawet chodzić BEZ STANIKA! W końcu mogę żyć!
Zdjęcie przykładowe pokazujące piersi PRZED i PO operacji