czwartek, 21 kwietnia 2016

CYCKI bez kompleksów 4. Duże cycki duży problem

„Zrobiła sobie cycki” takie słowa są piętnujące i pejoratywne, jednak bardzo wygodne by je w kogoś cisnąć. Walimy słowami bez zastanowienia, wszak to nie kosztuje, a jaka satysfakcja. Ale te cycki czasami trzeba rzeczywiście zrobić. Szczególnie jak w przypadku dzisiejszej Bohaterki.


Moim Gościem w poprzednim *cyckowym poście* była Paulina brafitterka. Dzięki niej poznałam Alicję. Kiedy Paula mi o niej opowiadała nie mogłam nie wykorzystać okazji by jej nie poznać, a ona jest na tyle otwarta oraz szczęśliwa z nowym biustem, że zgodziła się na małe zwierzenia.





Poprosiłam Alicję by opowiedziała o swoich doświadczeniach z dużym biustem, operacją i sytuacją po zabiegu. Osobiście bardzo mnie jej słowa wzruszyły , cieszę się razem z nią jej obecnym stanem.


 Ponad 4 lata temu podjęłaś decyzję oraz odbyłaś operację zmniejszenia biustu. Jaki czas nosiłaś się z tym zamiarem i jak wyglądała droga do realizacji?


W wieku 16 moje piersi urosły do monstrualnych rozmiarów. Nie było wtedy staników na tak duży biust, a już tym bardziej staników sportowych. Wtedy po prostu przestałam ćwiczyć i pogodziłam się z myślą, że życie z takimi cyckami wygląda po prostu inaczej.
Po paru latach zaczęły się problemy z kręgosłupem. Na imprezach co chwile marudziłam, że chcę usiąść, bo bolą mnie plecy. Wieczorami, jak wracałam po całym dniu na studiach lub później po pracy, rozpinałam stanik, bo tak bolały. Często nawet zdejmowałam go w toalecie przed wyjściem. Przytyłam i zaczęłam czuć się ze sobą bardzo źle. Kiedy tylko podejmowałam próby ćwiczenia, kończyło się otarciami, a nawet krwawiącymi ranami.

 Przyjaciółka już od pewnego czasu podsyłała mi informacje na temat operacji biustu, ale jeszcze się bałam takiej decyzji. Aż w końcu doszło do tego, że po kilku godzinach chodzenia musiałam się kłaść, bo miałam wrażenie, że kręgosłup złamie mi się na pół. Miałam już wtedy dobrze dobrane staniki, ale to nie przynosiło ulgi. Na stałe miałam odciśnięte ramiączka od stanika na ramionach. Budziłam się na dzień dobry z bólem kręgosłupa.

W 2012 zdecydowałam się w końcu na operację zmniejszenia piersi. Na prywatny zabieg nie było mnie stać, ale okazało się, że NFZ robi takie. Więc podjęłam walkę o miejsce w kolejce. Najpierw musiałam otrzymać skierowanie od lekarki rodzinnej do chirurga plastycznego ze wskazaniem operacji. Udało mi się dostać skierowanie bez problemu, ale wiem, że inne dziewczyny miały z tym problemy. Należy wtedy chodzić do lekarzy, aż do skutku! Następnie odczekujemy kilka miesięcy na wizytę u chirurga. W międzyczasie należy załatwić np. zaświadczenie od ortopedy, że mamy zmiany w kręgosłupie i wskazana jest operacja zmniejszenia  oraz opinia od psychologa. W moim przypadku były to już nieodwracalne zmiany odcinka szyjnego.

I tak wylądowałam u chirurga plastycznego z moim biustem 80J. Nawet nie zajrzał do dokumentacji, od razu powiedział, że konieczny jest zabieg.
Wyznaczono mi termin na początek 2013 roku. Niestety z powodu różnych zmian strukturalnych i bałaganu w szpitalu operacja bardzo mocno się odwlekła. W końcu wylądowałam na stole operacyjnym w czerwcu 2013 roku. Miałam wtedy 27 lat.

Bardzo bałam się bólu i pierwszych dni po operacji. Co ciekawe zaraz po, przestał boleć mnie kręgosłup. Od razu! Jakby ktoś magiczną różdżką usunął cały ból. Piersi wcale tak nie bolały, mimo, że jestem osobą nadwrażliwą na ból. Życie było cudowne! A one piękne i malutkie ;) Żółte, sine, ale malutkie. Przed operacją sporo schudłam, żeby potem biust mi nie oklapł ;) Skończyłam z rozmiarem biustu – 70D, czyli idealnym!


 Jakie są koszty takiej operacji, ewentualne dofinansowanie?


Jak pisałam wcześniej, operacje można zrobić prywatnie. Ale to koszt od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Na NFZ ponosimy tylko koszt stanika i opatrunków, które robimy w domu. Wtedy największy koszt to stanik pooperacyjny, który kosztował nieco ponad 200zł. Później piersi należy przemywać, smarować i czasem opatrzyć. Koszty maści, bandaży, wody to maksymalnie 50zl miesięcznie. Potem oczywiście dochodzi smarowanie blizn, w zależności od tego jak komuś bardzo przeszkadzają, można używać najtańszych smarowideł na blizny, albo mega drogich (ponad 100zł). Mnie blizny nie przeszkadzały i nie są aż tak widoczne, żeby je fanatycznie kremować ;)

Powrót do normalnego życia zajmuje kilka dni. Jednak całkowite wygojenie piersi trwa od pół roku nawet do roku.

Co najzabawniejsze. Trzeba się nauczyć chodzić na nowo! Każda zoperowana kobieta ma wrażenie, że piersi ciągną ja do podłogi i chodzi zgarbiona z podniesionymi ramionami do góry. To jest najtrudniejsza rzecz po całej operacji, zmienić postawę ciała, poza oczywiście podjęciem decyzji o niej ;)


 Wiem że nie odbyło się bez komplikacji. Czy możesz o tym opowiedzieć?


W moim przypadku lekarze nie przeczytali dokumentacji medycznej jaką dostarczyłam i skończyło się zakrzepicą w bardzo ostrym wydaniu. Na dobę zostałam całkowicie unieruchomiona w łóżku. Potem musiałam codziennie dostawać zastrzyki w brzuch. Najgorzej, że po wyjściu ze szpitala musiałam sama je sobie robić. Mój brzuch wyglądał jak jeden wielki siniak. Prawie rok trwała moja walka z zakrzepicą, zastrzykami, lekami doustnymi i bieganiem na badania krwi co 3 dni. Ale ją wygrałam! Nie biorę już leków i regularnie ćwiczę.


Co dla Ciebie zmieniło się od czasu operacji, nie tylko fizycznie ale zwłaszcza psychicznie...


Wszystko! Odzyskałam życie. Dostałam szansę na drugą młodość. Z tak dużym biustem jaki miałam, bez względu na to co założyłam i tak wyglądałam wulgarnie. Wszyscy zwracali uwagę na moje piersi. Nie mogłam biegać, ani ćwiczyć. Nawet obciąć sobie paznokci u stóp! Teraz jak idę na imprezę to mogę być pierwsza i wyjść ostatnia, mogę przetańczyć całą noc. Nic mnie już nie boli, bez problemu mogę ćwiczyć. W lato skóra pod piersiami mi nie gnije. Mam staniki we wszystkich kolorach tęczy i wszystkich możliwych fasonach. Co najlepsze, mogę nawet chodzić BEZ STANIKA! W końcu mogę żyć!


Zdjęcie przykładowe pokazujące piersi PRZED i PO operacji

*** Nie znałam wtedy Alicji, ale znam ją dziś. Szczupłą, uśmiechniętą kobietę, biegającą w maratonach. Myślę, że w poprzednim wydaniu byłoby to niemożliwe. Dlatego warto czasami podjąć radykalne decyzje, by zmienić jakość życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz