sobota, 16 kwietnia 2016

Facebook twoim własnym reality show

Chodziłyśmy razem do szkoły, nawet nie do tej samej czy równoległej klasy. W tamtym czasie nie zamieniłyśmy ani jednego słowa. Jednak dostałam zaproszenie od niej do grona znajomych na facebook`u. Byłam zainteresowana po co, skoro nie wykazywała zainteresowania moją osobą w tamtym czasie. Dlaczego robi to 5 lat później? Odpowiedzi jednoznacznej nie uzyskałam. Za to z ciekawością zaczęłam obserwować co się dzieje w jej życiu.
A materiał był zacny, istne reality show.

Dokładnie tak samo wyglądało jej życie jak ją zapamiętałam. Czyli słodkiej dziewczynki z koniem, której rodzice nigdy nie pozwolili wydorośleć, pomimo zbliżającej się trzydziestki. Aktywność na profilu była wzmożona- ja i moja sweet cudowna kawa, ja z przyjaciółkami, ja na zakupach, ja i mój samochód, ja i mój koń... oraz mój faworyt- ja i mój cudowny kochany przesweetaśny mąż. Dziubków, całusków, wyznań miłości w stylu: lofciam Cb, serduszek, foteczek ze ślubu i randeczek, nie było końca.
Jej wybranek wspaniały romantyk oświadczył się podjeżdżając pod okno na jej własnym koniu. Temat konia był raczej łatwy do załatwienia, delikwent musiał się tylko nauczyć na nim trzymać przez całe 20 minut. Ale czy to nie przesłodkie i przeurocze. Oczywiście fotorelacja odbyła się na profilu. Dokumentacja na koniu, na kolanku, kwiatuszki, pierścionek, łzy wzruszenia. Tylko pozazdrościć.

Pomimo zamienionych przez całe życie kilku zdań, od teraz wiedziałam co je, z kim, gdzie śpi i z kim. Wspaniale!

Z zaciekawieniem czekałam co dalej, jak rozwinie się sytuacja. Teraz zapewne zostaną przesłodkimi rodzicami, za słodkim bobaskiem. Jakie było moje zaskoczenie, gdy zaczęły pojawiać się fotki, ale już z innym panem, za to z z równie wylewnymi wyznaniami. Co się stało z poprzednim? Czy po uroczym ślubie, było równie urocze przyjęcie rozwodowe? To już nie zostało udokumentowane. A to przecież duża strata dla tych wszystkich którzy byli w temacie. To tak jakby w serialu wyciąć kilka odcinków, fabuła się urwała. Tak się po prostu nie robi.

Zastanawiam się czy ludzie czasami myślą nad tym co pokazują innym, obcym lub bardzo obcym. Nie powiem, lubię prowokować, wkładać kij w mrowisko i patrzeć jak mrówki biegają. Ale robię to celowo, by wywołać jakąś reakcję. Natomiast takiego pokazywania, tak zwanej prywaty, nie rozumiem z czego wynika, z ukrytego ekshibicjonizmu? Chęci pokazania się? Naiwności? Deficytu uwago? Nie wiem...

Życie innych potrafi być fascynujące i inspirujące. Są osoby wyjątkowe, kiedy wszystko ci opada patrzysz na ich drogę, odzyskujesz morale. Wzbierasz znów w walce. Oni są bodźcem niezaprzeczalnie, chwała im za to. Ale są to nieliczne osoby. A takie uzewnętrznianie się...nie jest w dobrym tonie. Olać ton, może jednak okazać się niebezpieczne. Zanim więc coś wrzucisz przesłitaśnego, może warto się zastanowić po co i kto na to będzie patrzył, czy nie robisz ze swojego życia show dla innych. No chyba, że robisz to świadomie i za dobre pieniądze. To już inny temat.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz