Ludziom bardzo często się wydaje, że są wybitnymi
specjalistami w komplikowaniu sobie życia. Wchodzeniu w nieoczywiste relacje,
błądzeniu i cierpieniu, zagryzanym chwilami radości. Ale Niebezpieczne Związki
przytrafiają się nie tylko ludziom…
Konno jeżdżę od dziecka i relacje które te zwierzęta
nawiązują ze sobą oraz z ludźmi, są fascynujące.
Fidryna- piękna, subtelna, zdolna klaczka. Cała kara,
delikatna i piekielnie utalentowana. Jak przystało na końską arystokratkę,
nawet jak się wkurzy to tak stanie dęba, żeby nikomu nic ci się nie stało. Delikatnie
manifestuje swoje niezadowolenie, trudno ją zdenerwować. Nigdy nie nadepnęła na
człowieka, nie otarła czy przycisnęła do ściany (tak, tak, niektóre konie tak
lubią, sprawdzają ludzką wytrzymałość. Kiedyś tak zrobił mi ogromny ogier,
udało mi się wydostać, ale to była bardzo krucha sytuacja. Siły psychicznej
nauczyłam się także na koniach… trzeba mocy by zdominować takie wielkie, silne
i nieokiełznane zwierze). Jednym, słowem jest wspaniała, subtelna i delikatna.
Bardzo ją lubię.
Jej przyjacielem życia jest wałach Bandi. W typie
przerośniętego- chłopca. Wielki, silny i... głupi. Może nie głupi, ale uparty
maksymalnie. Można bata na nim połamać, krzyczeć, siłować się, a on i tak zrobi
swoje. Choć czasami bywają przebłyski w
jego wielkiej głowie, to trudny materiał genetyczny. Poprzedni właściciele
traktowali go jak dużego psa. Niewiele wymagali, karmili smakołykami. Wyrósł
rozpieszczony i egotyczny. W obsłudze
preferuje mężczyzn, silną rękę i działanie siłowe. Nadobna niewiasta niewiele
na nim pojeździ. Lubi być ostro trzymany za ryj, wtedy czuje że żyje. Zamiast 3
godzin siłowni, wystarczy z tym Panem 40 minut w siodle.
Ona delikatna i zwiewna. On jak walec drogowy. Żyją razem, a
dziwność tej sytuacji polega na tym, że ona go uwielbia, a on ją… nie. Jeśli nie
ma go w pobliżu, szuka go i rży
wystraszona. Można powiedzieć, iż wypełnia jej świat. Natomiast on jak
przystało na macho, traktuje ją dość ambiwalentnie. Wyżera jej siano, jak ktoś
ją głaszcze, a nie jego, obrywa od niego kopniaki. Kiedy przychodzi się
poocierać, on ma to gdzieś i sobie
odchodzi. Podpuszcza ją by wchodziła w elektrycznego pastucha (miała obcięte
wąsy przez poprzednich właścicieli, co upośledziło jej czucie, więc nie wyczuwa
przepływającego prądu, ale co tam czucie, ładniej to wygląda...) i zostaje
kopnięta prądem. Czyli ewidentnie ją podpuszcza. Wpycha ją w kałuże, choć wie,
że ona tego nie lubi... Jest dla niej okropny...a ona... dałaby się za niego
pociąć. Kiedy głupol zablokował się na leżąco w swoim boksie, bo wykopał dziurę
i nie mógł wstać, to tak rżała, że obudziła w nocy właścicieli żeby go
uwolnili… Obawiam się analogicznej sytuacji, on niewiele by się przejął. Spał
by dalej albo patrzył jak się biedna męczy.
To takie pocieszenie, że ciężkie relacje nie towarzyszą
tylko nam. Oni raczej tak będą siebie znosić do końca. My na szczęście możemy
podejmować decyzje, analizować, obierać inną drogę i szukać szczęścia jeśli go
nie zaznajemy. W naszym przypadku nic nie jest na zawsze, o ile nikt się nie
uprze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz