czwartek, 24 lipca 2014

Kobieta płacze pochwą

Już dawno było wiadomym o „ płaczącej pochwie”, ale kolebką wiedzy jest, była i będzie, medycyna chińska. Zakłada ona holistyczne, całościowe podejście do człowieka. Nie ma w niej rozerwania na ciało, umysł i duszę. Wszystko jest zintegrowane. Ulecz duszę, a uleczysz ciało. Uleczysz ciało wzmocnisz duszę. Nasze „ w zdrowym ciele zdrowy duch” nie jest głupie. Jakby nie patrzeć, ośrodkiem kobiecości jest jej wagina, a kiedy ona choruje, czytaj: torbiele, mięśniaki, pochwice, upławy, bolesne miesiączki, inne, to oznacza, że ta kobiecość jest zszargana. To są lata poniżania i umniejszania. Złego traktowania. Skutki patriarchatu. Często swoje początki biorąc w dzieciństwie. Tłamszenie seksualności dziecka, brak szacunku do jego intymności, zła relacja z ojcem, matką, odrzucenie, poniżanie i osądzanie. Brakuje słów o miłości i szacunku. Zawsze bywali mądrzy rodzice, niestety przeważnie w mniejszości. Więc wizyta u lekarza na niewiele się zda, zlikwidujemy sutki, a nie przyczyny. Czyli mamy doskonałe szanse na powtórkę z rozrywki.

Ostatnio miałam przyjemność pracować z dzieciakami ze szkoły podstawowej, w sumie 50 osób. Stawiałam jedno pytanie: czy lubisz siebie i za co. Wymień 4 rzeczy, cechy, które w sobie cenisz. W grupie klas I- IV na 25 osób 2 powiedziały, że siebie lubią. Wymienienie co w sobie lubią zajęło im 30 min. I najczęściej pojawiały się włosy. Gorzej było w klasach IV- VI. Tam nikt siebie nie lubił, a doskonała większość nie umiała wymienić choćby 4 atrybutów. Tragedia. Dziewczyny były piękne i zachwycające, totalnie nie widzące siebie, swojego piękna zewnętrznego czy wewnętrznego. Chłopaki w tym wieku to takie trochę larwy czekające na wyklucie, ale z nimi też nie było lepiej. Wszyscy razem są potencjalnymi pacjentami z różnymi zaburzeniami biorącymi się właśnie z braku akceptacji.

Mama z córką od małego powinny rozmawiać o TYCH sprawach- uwielbiam takie owijanie w bawełnę. Co to znaczy tych sprawach? O miłości, namiętności, seksie, bliskości i relacji? To takie straszne??? Najlepiej przemilczeć, czego nie widać, tego nie ma. Czytałam pewną książkę, popłakałam się ze wzruszenia, była tam opisana relacja matki i kilkuletniej córki, gdzie mama uczyła małą kochać siebie, akceptować swoje ciało i kobiecość. Nagrodą dla mamy były słowa dziewczynki:  „ mamusiu jaką mam fajną gilgotkę”. Wzruszające. Nie cipkę- dla mnie to określenie brzmi obrzydliwie, kuciapkę czy muszelkę. Gilgotkę! Miejsce piękne dające przyjemność i przyjmujące ją. Skarbnicę na nowe malutkie życie. Nowe życie wychodzące z cipki mniej mnie przekonuje, niż to wychodzące z gilgotki. Założę się, że ta przyszła kobieta nie będzie miała problemów z tożsamością czy seksualnością.

Wracając do płaczącej pochwy. Kobieto, jeśli masz z nią problem, to ktoś, a może TY SAMA, sponiewierałaś swoją kobiecość, lub jej nie wykształciłaś. To nie jest przecież tak, iż  z dorosłością fizjologiczną nadchodzi świadomość, niestety, to tak nie działa. Kiedy ciało daje sygnał o chorobie, to powstała ona dawno w głowie. Tam należy się uporać przede wszystkim z problem. I kochać. Swoją gilgotkę, jak każdą inną część siebie!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz